A zaczęło się, gdy na poniedziałkowej godzinie
wychowawczej George
- ich
wychowawca, przezywany tak przez niemal bliźniacze podobieństwa do pewnego
amerykańskiego aktora - napomknął, że na Dzień Chłopaka nie było dyskoteki, a
on by sobie potańczył.
- To robimy zabawę na Halloween? - Magdalena przeczesała palcami swoje jasnobrązowe
włosy, uniosła brwi w sceptycznym geście i zrobiła znudzoną minę.
- Z ust mi to wyjęłaś, kochanie! - zaszczebiotała
Natalia, szeroko się uśmiechając.
- Nie nazywaj mnie tak - mruknęła Magda, posyłając
Natalii wrogie spojrzenie ku uciesze klasowego błazna, który zaraz
zaczął ją przedrzeźniać.
- Spokój - George nie musiał nawet podnosić głosu, żeby zaraz wszyscy
zaniechali żartów: Mimo że był młody i niedoświadczony, potrafił utrzymać na
lekcjach porządek, co zazwyczaj bywało trudne, dlatego że muzykę, której
uczył, zawsze uczniowie traktowali jako przedmiot luźniejszy. Jakby tego było
mało, po raz pierwszy otrzymał wychowawstwo - od razu rzucono go na głęboką wodę,
dając mu uważaną za trudną klasę III „B”. Uczył ich już trzeci rok. I widział
efekty.
- To może jeszcze wszyscy się poprzebierajmy za
postacie z horrorów? - czarnowłosa Joanna posłała Natalii krytyczne spojrzenie
i wykrzywiła się. - Jesteśmy w trzeciej klasie!
Reszta klasy w ogólnym rozbawieniu przysłuchiwała się
dyskusji. Część dość obojętnie, część z rosnącym zainteresowaniem. Wychowawca
zaliczał się do tej drugiej grupy. Zawsze intrygowała go Natalia, jej
temperament i zwariowane pomysły. Z uśmieszkiem błądzącym na ustach stanął przy
oknie i zaczął stukać palcami w parapet tym denerwującym nawykiem pianisty,
który tak często ich irytował.
- No właśnie! - wykrzyknęła Natalia rozemocjonowanym głosem,
ignorując spojrzenia pełne dezaprobaty. - Jak nie teraz, to kiedy?
Spojrzała wyczekująco na mężczyznę. Ten jak zwykle
poczuł się nieswojo, zawsze uważał, że jej nieprzeniknione oczy mają w sobie
coś nieludzkiego i trochę go to niepokoiło, a trochę intrygowało. Odchrząknął,
poprawił purpurowy krawat i podszedł do biurka.
- W zasadzie... Czemu nie?
Wybuchła wrzawa.
- No dobrze... - Magda skapitulowała i wycelowała w
Georga ołówkiem. - Ale pan też musi się przebrać.
Ponownie zrobiło się głośno. Pomysł był szalony i
wzbudził wiele kontrowersji. Przecież to nie USA, żeby bawić się Halloween!
Ale III „B” słynęła z takich przedsięwzięć, więc w zasadzie nikt nie byłby
zdziwiony. George zamrugał niepewnie i przeczesał palcami włosy. Wciąż potrafili
go zaskoczyć. Ugiął się jednak pod twardym wzrokiem Natalii, jak robił zawsze,
tylko nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Zgadzam się - westchnął teatralnie, choć w jego
oczach pojawił się dziwmy błysk i odruchowo zerknął na zegarek. - Jesteście
nieznośni. Wychodzić z klasy, koniec lekcji - pokręcił głową z niedowierzaniem
i usiadł przy biurku, jakby dopiero teraz zdawał sobie sprawy, w co się wpakował.
Zadzwonił dzwonek.
Lawina ruszyła - najpierw powoli, potem coraz
szybciej. Niewinne słowna zwiastowały początek końca. Tego dnia szkoła
zmieniła się w nawiedzony zamek rodem z horroru. Wrażenia potęgowały
rozstawione w korytarzach wydrążone, szczerzące się nienawistnie dynie ze
świecami w środku. Uczniowie wykonali zadanie wzorowo - mundurki ustąpiły miejsca
barwnym, przerażającym strojom. George również się przebrał, jak obiecał, i
jako Dracula zajmował się rozgrzewaniem atmosfery na parkiecie. Do głosu
doszła jego druga natura - duże dziecko tłumione na co dzień przez krawat i
garnitur. Wnętrze klasy zaraz wypełniły tańczące postaci, korowód bohaterów z
bajek i filmów grozy. Były i wampiry, i duchy, topielica, mumia, kościotrupy i
diabły, a nawet diablice. Zapłonęły świece. Mogli zaczynać.
Dochodziła dwudziesta pierwsza, gdy rezydencja
Malinowskich rozbłysła światłem.
- Mówiłem, że ich nie będzie - oświadczył stłumionym
przez czarno-czerwoną maskę Robert.
Zarumieniony anioł o srebrzystobiałych włosach
zachichotał i rozejrzał się. Natalia jako jedyna wyłamała się i przebrała za
pozytywną postać, i jak zwykle taka niesubordynacja uszła jej płazem. Za nią do
środka weszła drżąca z zimna, ubrana w biel Ania - topielica - trzymający ją
za rękę Patryk - duch - oraz chłopak w masce w towarzystwie krótkowłosej
wampirzycy. Tu miała rozpocząć się druga część zabawy, kameralna i mniej
oficjalna. Mieli tylko przykazane, by o przyzwoitej porze poszli spać.
- Masz jakiś horror? - spytał Przemek, gdy rozlokowali
się w salonie, a torby zostały zaniesione do pokoi gościnnych na piętrze.
- Horror? Mam lepszy pomysł - Zuza uśmiechnęła się
pomalowanymi, krwistoczerwonymi ustami i z zadowoleniem stwierdziła, że są
zaintrygowani. - Wywołajmy ducha. Słuchajcie... - ciągnęła, nie chcąc dopuścić
ich do głosu. - Dziś Halloween, w dodatku
pełnia, jutro nie idziemy do szkoły. Zgódźcie się. Bo jak nie teraz, to kiedy?
- uśmiechnęła się łobuzersko, cytując słowa Natalii.
W ten sposób znaleźli się na podłodze przed kominkiem,
w którym żarzyły się szczapy drewna, kucając w kółku z wielką świecą pośrodku.
Panowała zupełna ciemność, jeśli nie liczyć lekkiego blasku ognia.
- Robiłaś to już kiedyś? - Ania spojrzała na Zuzę z
powątpiewaniem. Na jej policzkach widniały jeszcze białe i fioletowo-niebieskie
smugi, ślady po niezbyt starannie zmytym makijażu. Zuza zaśmiała się cicho i
przyklęknęła przy świecy, gestem nakazując reszcie, by zrobili to samo.
- To główny punkt tych wszystkich obozów, na które
posyła mnie mama - zrobiła znudzoną minę i znów parsknęła śmiechem. Zaraz jednak
opanowała się i spojrzała na siedzących obok z tajemniczym chłodem w oczach. -
Ale musicie być poważni.
- Jasne - prychnął Robert. - To wariactwo.
- Oj, przestań - Natalia klepnęła go lekko w ramię z
żartobliwym uśmiechem.
- No dobra...
- Usiądźcie „po turecku” i chwyćcie się za ręce.
Przemek wzniósł oczy do nieba i westchnął
ukradkiem. Nie przepadał za tego typu zabawami, ale w zasadzie co szkodzi
trochę się powygłupiać? Ania z Patrykiem też chyba tak sądzili, bo uśmiechnęli
się porozumiewawczo. Zapadła cisza.
- Wiecie, że mamy coś z głową - bąknął
Robert pod nosem i natychmiast został skarcony surowym wzrokiem Zuzy,
posłusznie więc umilkł.
Trzasnęła gałąź w kominku, wzniecając snop iskier.
Ania wzdrygnęła się i mocniej ścisnęła dłoń Patryka.
- Duchu, który potrzebujesz pomocy, przybądź do nas -
zaczęła eterycznym głosem Zuza, wpatrując się w ogień.
- Raczej my potrzebujemy pomocy. Psychiatry - zauważyła
zgryźliwie Ania. - Nie podoba mi się to.
- Daj spokój, to tylko zabawa...
- Będziecie cicho czy nie? - zirytowała się Zuzanna.
Po chwili kontynuowała, zmrużonymi oczyma uporczywie
wpatrując się w płomyk świecy. Uczynili to samo i w ich oczach zapłonęło jego
odbicie.
- Duchu, jeśli tu jesteś, daj nam jakiś znak.
Zrobiło się nienaturalnie cicho, jej słowa wymusiły na
nich powagę.
- Czuliście to? - szepnęła zdezorientowana Natalia,
rozglądając się. Sama nie była pewna, czy to jej się nie przyśniło. - Gdzieś
jest otwarte okno?
Teraz ich także owionął lodowaty podmuch wiatru, który
wziął się nie wiadomo skąd. Płomyk zadygotał, rzucając wokół mroczne cienie.
- To głupia zabawa - powiedziała cicho Ania,
jednak jej głos dochodził do niej jakby z daleka. Nie mogła oderwać wzroku od
ognia, było w nim coś hipnotyzującego. „Boję się...”. Ale z jej zbielałych warg
nie wydobył się żaden dźwięk. Poczuła, jak jej dłoń wyślizguje się z ręki
Patryka i Zuzy. Miała wrażenie, że spada. Wszystko pochłonął mrok, jednak...
Nie bała się. Nie było nic strasznego w tym spadaniu, wiedziała, że siedzi na
podłodze i było to nawet przyjemne, bo w jakiś irracjonalny sposób czuła się
bezpieczna. Wszystko było nierealne i zamglone niczym sen. Nie miała oporów
przed otwarciem oczu. W końcu, jeśli to był sen, nic nie mogło jej się stać.
Siedziała na prostym, drewnianym krześle w
rozległym, białym pomieszczeniu, w którym nie znajdowało się nic prócz tych
krzeseł, i wydawało się, że pokój nie ma ścian, nie ma końca niezwykła jasność.
Nie była sama. Wraz z nią, tworząc krąg, na krzesłach
siedzieli Robert z Natalią, Patryk i Zuza z Przemkiem. Uśmiechali się z
niedowierzaniem, podekscytowaniem, zaintrygowaniem, wpatrując się w nią
wyczekująco. Ubrani byli w kompletne szkolne mundurki. Ania zorientowała się,
że ona także. Co ciekawe, w rękach trzymali kremowe kartki, które lśniły jasnym
blaskiem i to chyba one budziły ich zafascynowanie.
Zbliżył się do niej wysoki mężczyzna w czarnym
garniturze i pod krawatem. Uśmiechał się do niej przyjaźnie, łagodnie i w jakiś
sposób ją to onieśmieliło. Wstała nie pewna, co ma robić.
- Witaj - głos mężczyzny był cichy, tajemniczy, ale
nie budził lęku. - Ania Kamińska, tak? - Zerknął w ciemną teczkę, a gdy
pokiwała głową, uśmiechnął się szerzej. - Twoi przyjaciele zapewniali mnie, że
przybędziesz.
- Ale o co chodzi? - zmarszczyła brwi.
- Mam dla ciebie propozycję - oznajmił mężczyzna,
przyglądając się dziewczynie kątem oka. - Ofertę, która obejmuje spełnienie
twoich najskrytszych marzeń, tych, o których nikt nie wie. Chcę ci podarować
niezwykły prezent
- Nie rozumiem...
Kiwnął głową, jakby był na to przygotowany, i położył
jej ręce na ramionach. Zbliżył swoje usta do jej głowy, jego zarośnięty
policzek połaskotał ją w ucho, i zaczął coś szeptać. Gdy skończył, na jej
policzkach widniały rumieńce, a oczy lśniły. On był zadowolony z efektu swoich
słów, bo uśmiechnął się kątem ust. Nie zwróciła uwagi na dziwny wyraz jego
twarzy, który zaraz zniknął.
- No, zgódź się! - zawołała Natalia ze śmiechem. -
To przecież tylko sen.
Ania pokiwała głową z entuzjazmem, który prawie nigdy
nie gościł na jej twarzy.
Zignorowała jakiś natrętny głos w umyśle. Nie chciała
go słuchać. Był taki rozsądny...
- To co mam zrobić?
Podał jej kartkę z wielkim nagłówkiem i
wieczne pióro. Chwyciła ją lekko drżącą ręką i jeszcze raz odczytała gotyckie
litery. Nie zastanawiając się ani chwili, pewna, że mężczyzna cofnie
propozycję, gdy będzie za długo zwlekać z podjęciem decyzji, uniosła rękę, by
podpisać we wskazanym miejscu. Wtedy on niespodziewanie złapał ją za
przedramię. Wzdrygnęła się. Miała wrażenie, że jego ręka jest lodowata, ale
paliła ją jak ogień.
- Zaczekaj. To nie może być taki zwyczajny podpis.
Poczuła na palcu lekkie ukłucie. Zalśniła kropla krwi.
Mężczyzna zanurzył w niej stalówkę.
- Zobacz, nie potrzebujemy atramentu - zaśmiał się
ochryple i oddał jej pióro. - Teraz podpisz.
Podpisała.
Miała niejasne przeczucie, że o czymś zapomniała, coś
pominęła, ale radość była większa i zagłuszała wszystkie inne emocje. Nigdy się
tak nie czuła - tak wolna, radosna, szczęśliwa i podekscytowana. I pozbawiona
umiejętności racjonalnego myślenia. Najważniejsze było, że otrzymała prezent, o
jakim marzyła.
Mężczyzna uśmiechnął się do niej szeroko i znów
poczuła dziwne ukłucie ni to niepokoju, ni niecierpliwości. Zdawało jej się, że
pomieszczenie faluje i traci wyrazistość. Po chwili stało się zupełnie
przejrzyste, a ona uświadomiła sobie, że szeroko otwartymi oczami wpatruje się
w sufit pokoju gościnnego na piętrze rezydencji Malinowskich. Nie przypominała
sobie, by myła się (była w piżamie) i kładła spać. W zasadzie nie pamiętała nic
od chwili, gdy chwycili się za ręce, siedząc wokół świecy.
Podniosła się gwałtownie i natychmiast
jęknęła. Jej głowę zalała ostra fala bólu, od którego poczuła mdłości.
Przycisnęła dłonie do skroni, ale nie sądziła, by udało jej się powtórnie
zasnąć. Ból był zbyt mocny. Chwiejąc się, zdołała wstać i zeszła do kuchni,
zaciskając wargi. Nie wiedziała, gdzie Robert trzyma apteczkę, chciała tylko
napić się wody.
W kuchni paliło się światło. O kuchenny blat opierała
się Natalia, trzymając się za brzuch. Obok niej stał kubek z parującą
zawartością.
- Co się stało? - szepnęła Ania, podchodząc do niej.
Skrzywiła się, gdy do jej oczu dotarło światło lamp. Ból pulsował w rytm
uderzeń serca i malował przed jej oczami czarne wzory, które zmieniały się jak
w kalejdoskopie, ale zawsze pozostawały czarne.
- Chyba czymś się strułam. Nie mogę spać. Niedobrze mi
- jęknęła Natalia, pochylając się. Była blada, a ręce jej drżały. Cała zresztą
się trzęsła, jakby było jej zimno.
- Dziewczyny, czemu nie śpicie? - Na schodach pokazał
się Robert, szczelnie owinięty szlafrokiem.
- Mnie boli głowa, a Natalii jest niedobrze. To w
skrócie - wyjaśniła Ania słabo i usiadła ciężko na krześle. - A ty?
Skrzywił się i stanął obok.
- Nie wiem, tak jakoś... Wszystkie mięśnie mnie bolą.
I gorąco mi jest - zmarszczył brwi.
- Gorąco? Tu jest chłodnia! - Natalia zaszczękała
zębami i napiła się mięty.
- Kurde, ale miałem dziwny sen... - mruknął chłopak,
usiadłszy obok. Na policzku odbiła mu się poduszka, oczy miał zaczerwienione.
- Ty też? - zdziwiła się Ania i zacisnęła zęby przed
kolejną falą bólu. - Dziwna była ta noc.
Piętro wyżej obudzona Zuza wierciła się na łóżku,
próbując zwalczyć skurcz ręki. Patryk stał przy oknie, cały drżący i
zaniepokojony, gdy czuł drobne ukłucia igieł na całym ciele, a Przemek z
temperaturą czterdziestu stopni Celsjusza trząsł się jak w febrze. Dziwne
wspomnienia przelatywały przez ich głowy z niesamowita prędkością i nie pozwalały
się skupić. Resztki snu ulatywały w noc jak strzępy pajęczyny, a oni byli
zagubieni w mglistych złudzeniach, że wszystko jest w porządku. W ciągu jednej
nocy zapanował w ich życiu kompletny chaos.
Rozpoczęła się przemiana.